Inverness, piękna dziura w szkockich Highlandach pośród niczego. Fani sushi nie mają za dużego wyboru — raptem 3 miejsca, a zaraz pewnie 2.
Najlepsze sushi z dostawą do domu wymyśliło sobie model bizneslwy oparty o Facebook. Tam umieścili menu i tam też zbierali zamówienia. W ciągu 3 lat całkiem dobrze rozkręcili biznes — jak na tak niewielką miejscowość mieli bardzo dużo folołersów (nie przytoczę liczby) i w zasadzie każdego wieczora mieli pełne ręce roboty. Aż do momentu, kiedy Facebook postanowił im zamknąć ścianę. Kontakt z supportem, wysyłanie pism, potwierdzeń prowadzonej działalności nic nie wniosło. Otworzyli kolejną ścianę i na teraz mają 30 folołersów. No i w zasadzie zbierają zabawki ze swojej piaskownicy.
1 Like
To jest ogromny problem, aż pobrzmiewa mi odcinek, który warto odświeżyć: Publikuj u siebie, rozpowszechniaj wszędzie. Jak odzyskać kontrolę nad własnymi dziełami bez utraty zasięgów
Czy przyjmowanie zamówień odbywało się tylko i wyłącznie przez Facebooka? Tzn. czy można było skorzystać z agregatorów, które również są koszmarne z innych powodów, ale nie tak restrykcyjne jak FB, jak np. Uber Eats?
Niestety tylko fb. Swoją drogą ciekawe, czy wyciągną wnioski z tej lekcji.
1 Like
Idealny przykład SPOF (Single Point of Failure)
2 Likes